Posted on 31 października, 2018
Kufle i Widelce – Rzeka Piwa i Foodpairing
Kraków jest miastem, w którym kultura piwa rzemieślniczego stoi na najwyższym poziomie. Znaczna liczba multitapów o różnych profilach, pozwala na trafienie do szerokiego grona. Jednym z wyróżniających się punktów na mapie są Kufle i Widelce. Mało lokali w Polsce tak bardzo stawia na połączenie kraftu piwnego i kulinarnego. To właśnie tam trafiliśmy z Rzeką Piwa na kolejną imprezę w ramach urodzinowego touru browaru.
W sobotnie popołudnie odwiedziliśmy Kufle i Widelce z dwoma urodzinowymi tytułami – session IPA Bobrielem i peanut stoutem, Belzebóbrem. Obie pozycje miałem okazję opisywać już przy okazji oficjalnej premiery w Prolog9, więc odsyłam do tamtego artykułu. Obok debiutującego na kranach duetu, w pubowej lodówce pojawiły się także inne piwa Rzeki, jak Bolesław Bobry czy Robin Boobr. Zajmując strategiczne miejsce przy ladzie barowej, z przyjemnością mogłem zaobserwować, jak kolejni zainteresowani zamawiają bydgoskie produkcje.
Chętnych gości nie brakowało. Pojawili się nawet czołowi przedstawiciele rodzimego stand upu, którzy również sięgnęli po dwie twarze Bobra. Na wszystkich przybyłych czekały, jak w każdym z odwiedzanych podczas urodzin miejsc, konkursy z nagrodami – do kolejnych laureatów trafiły szkła czy koszulki. Ja, korzystając z wspomnianego wcześniej, strategicznie zajętego miejsca, mogłem przyjrzeć się dokładniej sekretom działania KiW.
Lokal mieszczący się przy Czystej 3 posiada osiem kranów z kraftem. Największe wrażenie robi jednak oferta gastronomiczna, wykraczająca poza przekąskowy standard pubów. W tym segmencie Kufle i Widelce jawią się raczej jako restauracja w pełnym tego słowa znaczeniu. Mało tego, posiadają atut zawstydzający wiele konkurencyjnych przybytków. Jaki? Beerpairing! To, jak duży nacisk położono tu na parowanie piwa z jedzeniem jest imponujące.
Nie od dziś olbrzymią przyjemność sprawia mi szukania zależności na linii talerz – pokal. Jak wielokrotnie podkreślałem, dalej boli mnie ignorancja środowiska gastro wobec świata piwa. Kufle i Widelce na szczęście dostrzegają te koneksje właściwie. Nie dość, że do potraw z menu sugeruje się odpowiedni tytuł z kranu, to powstają tam specjalne dania oparte o serwowane rzemiosło. Apogeum osiąga to na specjalnych, comiesięcznych eventach – gdzie menu tworzone jest do i z produkcji rodzimych rzemieślników. W ramach spotkań pojawiły się i pojawią m.in. Hopium, Kingpin, Palatum czy Piwoteka.
Teoria brzmi ładnie, ale jak wypada to w praktyce? Na pierwszy ogień poszła quesadilla, do której polecono nam Hjorta z Recraftu. Double IPA, niejako zbijające pikanterię dania wydaje się tu rozsądnym dodatkiem. Sama potrawa udanie pokazała swój charakter. Wyraziste mięso, ostra, dobrze przyprawiona zawartość i chrupki placek. Do tego dobrze przygotowane frytki i przyjemne sosy. Smaczna i co warto pokreślić – sycąca produkcja.
Prawdziwy potencjał ocenić mogłem, sięgając po specjalność lokalu. Był to długo pieczony boczek podany na puree ziemniaczanym z dodatkiem ziarenek granatu, sparowany z oficjalnym powiem pubu. W tej roli wystąpiła z kolei Świnia w Tropikach, powstała w kooperacji z Langier Beer. Ponad siedmiogodzinna obróbka termiczna zaowocowała kruchą, rozpływającą się w ustach potrawą. Soczystość mięsa uzupełniało łagodne, gładkie puree, lekko kontrowane obecnym granatem. Fruit ale, obok smacznego, owocowego profilu, zwróciło uwagę zestowym, oleisto – cytrusowym charakterem. Połączenie oceniam wysoko, rozleniwione delikatnością dania podniebienie, po chwili stawiała do pionu chmielowość.
Gdyby tego było mało, Kufle i Widelce mają w ofercie także odpowiednie przekąski do piwa, czyli wywodzące się z kultury iberyjskiej tapas. Mieliśmy okazję skosztować trzech wariantów przystawek. Patatas bravas, czyli pieczone ziemniaki to klasyka, której przestawiać nie trzeba – te z KiW, mimo smażenia zachowują lekkość. Bardzo ciekawie prezentują się croquetas – krokieciki z sosem beszamelowym w środku. Zdecydowanie muszę powtórzyć je w domu. Moje serce skradły jednak boquerones – smażone w całości, maleńki rybki – chrupkie i intensywne w smaku.
Bardzo dobrze bawiłem się w Kuflach i Widelcach i cieszę się, że to właśnie to miejsce było krakowskim przystankiem urodzinowego touru Rzeki Piwa. Touru, który nieuchronnie zbliża się do końca. To jednak nie koniec atrakcji, bo już niedługo premiera naszego wspólnego piwa, które zaskoczy Was potężna dawką nowofalowego chmielu. A do pubu przy Czystej jeszcze powrócę, zdecydowanie jest do czego. Dobre piwo i dobre jedzenie zawsze powinny iść w parze!