20 Years Challenge: Wielki Panel Retro Porterów

Trudno w Polsce o huczniej obchodzone piwne święto, niż Dzień Porteru Bałtyckiego. W całym kraju odbywają się dziesiątki premier i degustacji. Jedna z nich miała znaczenie szczególne – tak dla mnie, jak i historii europejskiego piwowarstwa*. Był to potężny panel kilkunastu porterów z ostatnich 20 lat. Od Piasta z 1996 roku, po świeże, tegoroczne produkcje. Zobaczcie najbardziej ponadczasową recenzję w rodzimym świecie kraftu!

Portery - przeglad 20 lat

Oczy Was nie mylą. Miałem zaszczyt skosztować niemal 20 porterów bałtyckich z polski i zagranicy. Kompletowanych w prywatnych zbiorach przez dwie dekady, zdobywanych na giełdach piwowarskich, likwidacjach browarów, wymianach z zagranicą, czy znajdowane w czeluściach zapomnianych piwnic. Okazja na ich spróbowanie nadarzyła się podczas Baltic Porter Day 2019. Prywatny panel degustacyjny w podpoznańskim Stęszewie zorganizowano dzięki uprzejmości restauracji Family, Browaru Krosinko i sklepu Butelka Alkohole.

Portery 20 wiek

Pora przedstawić Wam dzisiejszych bohaterów. Rok podany przy każdym z nich jest albo wzięty z numeru partii/rozlewu, albo z daty ważności. Oto one!

  • Piast Porter (1996)
  • Lech Porter (1999)
  • Dojlidy Porter (2004)
  • Królewskie Porter (2004)
  • Okocim Porter (2004)
  • Carlsberg Carl’s Porter (2008)
  • Pardubicky Porter (2008)
  • Żywiec Porter (2004)
  • Komes Porter (2007)
  • Łódzki Porter (2009)
  • Ciechan Porter (2008)
  • 652m n.p.m. (2015)
  • Mroczny Pan (2018)

Degustacja obejmowała także dwa bonusy: The Lost Colony z Bottle Logic oraz trzydziestopięcioletni miód pitny Stolnik. Pozycjami, które z szerokiej puli ostatecznie nie trafiły do testów były: Krajan (2005), Staropolskie (2007), Baltic Pirate (2018), Alternatywa (2018), Witnica (2008) i Imperium Prunum (2015).

Portery 20 19

Słówko jeszcze o metodzie oceniania. W czteroosobowym gronie stosowaliśmy klasyczną, pięćdziesięciopunktową skalę, rozbitą na składowe: aromat, wygląd, smak, goryczka, odczucie. Na potrzeby tekstu przy każdym z piw umieszczam jedynie wynik końcowy oraz jego odpowiednik w mojej blogowej skali. Degustację zaczęliśmy chronologicznie, od najstarszego piwa z listy, liczącego ponad 20 lat.

Piast Porter 1996

Nazwa: Piast Porter
Rok: 1996
Browar: Piast
Ekstrakt: 22% wag.
Alkohol: 9,2% obj.

Nie da się ukryć, że Piast budził największe oczekiwania. Możliwość obcowania z produkcją tak starą, w dodatku doskonale zachowaną to nie lada gratka. Tym bardziej, że dziś mało kto pamięta o istnieniu tego specyfiku. Szkoda, bo wrocławski porter okazał się tytułem fenomenalnym. Ani grama sosu sojowego. Pełno za to pumpernikla, powideł, czerwonych owoców – wiśni, porzeczek. Niska paloność, trochę pralin i lekki miód gryczany. Kapitalnie zachowany, przepyszny. Zdecydowanie perfekcyjne utlenienie i bardzo jasny, owocowy profil. [46/50] 9,5/10

Lech Porter 1999

Nazwa: Lech Porter
Rok: 1999
Browar: Lech (Ostrów Wlkp.)
Ekstrakt: 22% wag.
Alkohol: 9,2% obj.

Kolejna produkcja z zeszłego wieku, sprzed równo 20 lat, powstająca jeszcze w nieistniejącym już browarze w Ostrowie Wielkopolskim. Więcej tu pełności i palności niż w Piaście, mniej owoców. Obecny wyraźny pumpernikiel, razowe pieczywo, czekolada, sypkie kakao. Sos sojowy minimalny, wręcz niezauważalny. Gładka struktura. Dość wysoka kontra goryczkowa, dobrze zgrywająca się z ogólną słodyczą. Również przepyszny, stylowy i bez cienia zepsucia. [45/50] 9/10

Dojlidy Porter 2004

Nazwa: Dojlidy Porter
Rok: 2004
Browar: Dojlidy
Ekstrakt: 22% wag.
Alkohol: 9,5% obj.

Przeskok w nowe tysiąclecie upłynął pod znakiem browaru z Białegostoku. Kolejna nieistniejąca już marka i kolejna, która zestarzała się wzorowo. Wyraźne bakalie, głównie rodzynki i wysoka owocowość. Są akcenty suszonych śliwek, jak i powideł, wiśni. Da się również wyczuć nutę orzeszków coli. Paloność umiarkowana, obecny pumpernikiel. O ociupinkę gorsze od Piasta, choć bardzo do niego zbliżone. [45/50] 9/10

Królewskie Porter 2004

Nazwa: Królewskie Porter
Rok: 2004
Browar: Brau Union Polska
Ekstrakt: 22% wag.
Alkohol: 9,5% obj.

Rówieśnik poprzednika, ale bliżej mu profilem do Lecha. Jest jednak od niego nieco rzadsze i nieco bardziej obfite w sos sojowy. Nadal pełno w nim pumpernikla, ciemnego razowca. Dużo bakalii, tym razem dominują daktyle. Obecne suszone owoce, głównie śliwki i ciemne powidła. Całość przypomina czarny chleb z owocami lub kwas chlebowy, co podkreśla umiarkowana słodycz. Wciąż pyszny porter, ale nieco gorzej zachowany od poprzedników, choć w porównaniu do nich młodszy. [42/50] 8,5/10

Okocim Porter 2004

Nazwa: Okocim Porter (Export)
Rok: 2004
Browar: Okocim
Ekstrakt: nie podano
Alkohol: 8,3% obj.

Wersja opisana w całości po angielsku, bo przeznaczona jedynie na eksport do USA, konkretnie do firmy Stawski z Chicago, importera polskich piw. Duża słodycz i lekki karmel, składowe wręcz typowe dla wszystkich porterów z Okocimia – także tych nowych. Wyraźna słodowość, ciemne zboże i konkretna czekolada deserowa. Miła, gładka faktura. Brak sosu sojowego. Rzadko w porterach znajduję teamsłodyczka, tutaj mam to w wyleżakowanej wersji deluxe. [43/50] 9/10

Zywiec Porter 2004

Nazwa: Żywiec Porter
Rok: 2004
Browar: Żywiec
Ekstrakt: 22% wag.
Alkohol: 9,5% obj.

Kolejna z rzędu produkcja datowana na 2004. I oferująca właściwie to samo, co wszystkie warki Żywca, z wyjątkiem oczywiście żelaźników z Cieszyna. Dominuje paloność, ciemne zboże, mniej jest suszonych owoców. Goryczka najwyższa ze wszystkich dotychczas próbowanych porterów, do tego nawet wyczuwalny alkohol. Jest smacznie, ale gorzej niż u kolegów. [39/50] 8/10

Calrsberg Porter 2008

Nazwa: Carl’s Porter
Rok: 2008
Browar: Carlsberg
Ekstrakt: nie podano
Alkohol: 7,8% obj.

Pierwsze przedstawiciel zagranicy w zestawieniu i zaraz jedna z najlżejszych pozycji. Niższa zawartość alkoholu wskazuje na około 18% ekstraktu. I czuć ten brak ciała, ale cała reszta to wizyta w sklepie z czekoladą. Kakao w proszku, napój czekoladowy do picia, także nuty czekoladopodobne. Słodycz białej i mlecznej tabliczki. Bardzo deserowo i w zasadzie też bardzo smacznie. Udana ciekawostka, raczej wcale w Polsce nieznana. [41/50] 8/10

Pardubicky Porter

Nazwa: Pardubicky Porter
Rok: 2007
Browar: Pardubice
Ekstrakt: 19% wag.
Alkohol: 8% obj.

I znów zagranica, tym razem po sąsiedzku. Trzeba przyznać, że ten tytuł jest czeski do cna. Wyraźnie zaznaczają się tu ich chmiele, o ziołowym, pilsowym charakterze. Mało ciała, wodniste. Trochę kakao, efekt czekoladek z bombonierki. Brakuje większej głębi, a bohemski charakter może nie przeszkadza, ale budzi delikatny dysonans poznawczy. Z tyłu majaczą owoce. [37/50] 7/10

Komes Porter 2007

Nazwa: Komes Porter
Rok: 2007
Browar: Fortuna
Ekstrakt: 21% wag.
Alkohol: 9 % obj.

Druga w historii warka tej kultowej już pozycji. Wyśmienita, to absolutny zwycięzca zestawienia i porter kompletny. Przyjemne nuty palone, chlebowe, pumperniklowe, do tego ciemne, wysmażone powidła. Susz z owoców, wiśni i śliwek. Bakalie, morele, rodzynki, nawet żurawina. Czekolada gorzka i deserowa, pralinki posypane kakao. Kremowa konsystencja i świetne ciało. Brak nieprzyjemnego utlenienia, wszystko w punkt. [48/50] 10/10

Lodzki Porter 2009

Nazwa: Porter Łódzki
Rok: 2009
Browar: Łódzki
Ekstrakt: 22% wag.
Alkohol: 9,5% obj.

Ta produkcja, jak poprzednik, produkowana jest do dziś. Wersja z 2009 roku prezentuje kapitalny poziom, trzymając się w ścisłej czołówce tej degustacji. Deserowa czekolada, efekt likierowych (ale nie alkoholowych) owoców, wiśni, czereśni, żurawiny. Sporo nut palonych, pumpernikla. Goryczka wyraźnie zaznaczona, ale kontrująca wręcz podręcznikowa. Chyba najlepiej zbalansowane piwo w zestawieniu, wszystko w odpowiednich proporcjach, bez fałszywej nuty. [45/50] 9/10

Ciechan Porter 2009

Nazwa: Ciechan Porter
Rok: 2008
Browar: Ciechan
Ekstrakt: 18,1% wag.
Alkohol: 9% obj.

Śliczna butelka pokazuje, że nie należy oceniać jedynie wyglądu. Kamionkowe naczynie, nr 671 skrywa cienkusza. Do negatywów zaliczyć można cukrowość połączoną z wytrawnym charakterem (osłodzona woda). Dużo palonego zboża i kakao, wyraźna chlebowość. Zdecydowanie jedna z gorszych propozycji wieczoru. Dobrze, że kolejne wypusty porterowego Ciechana trzymały znacznie wyższy poziom. [34/50] 6,5/10

Nazwa: 652m n.p.m
Rok: 2015
Browar: Podgórz
Ekstrakt: 20% wag.
Alkohol: 8% obj.

Przeskok do współczesności zdecydowanie nie miał tak wyglądać. O podejrzanym obecnie charakterze pierwszej warki mówiło się co nieco, ale podjęliśmy ryzyko. No i bum – 80% piwa uciekło z butelki w tempie niemożliwym do powstrzymania. Po posprzątaniu bałaganu skosztowaliśmy reszty. Kwaśna, wyraźnie brettowa. Piwo oczywiście zakażone i niemożliwe do wypicia. Z punktów wyszło mocne [9/50] co przekłada się na 2/10, ale chyba lepiej to pominąć.

Nazwa: Mroczny Pan
Rok: 2018
Browar: Widawa & Dunham
Ekstrakt: nie podano
Alkohol: 10% obj.

Tę pozycję wypiliśmy jako jedną z pierwszych w trakcie degustacji. I dobrze, bo sięgniecie po nią po problemach z Podgórzem mogłoby bardziej zaognić sytuację. Całość zmierza w kierunku zakażenia. Winna kwaśność dominuje po paru łykach, wyczuwalny jest także słodkawy wpływ beczki. Z tyłu czerwone owoce i czekolada. Gdyby nie kwas, mielibyśmy niezłe piwo. Jeśli trzymacie butelkę, wypijcie czym prędzej, lepiej nie ryzykować. [31/50] 6/10

Nazwa: Lost Colony
Rok: 2018
Browar: Bottle Logic
Ekstrakt: nie podano
Alkohol: 13,2% obj.

Ciekawostka na koniec panelu, porter – ale nie bałtycki. Czuć jego potężną moc i absolutny brak ułożenia. Beczki od rumu i burbonu bardzo wyraźne, słodkie, kokosowo – waniliowo – melasowe. Krem pralinowy, pyszny deser. Gęste, intensywne, ale wymagające według mnie z dekady leżakowania. [43/50] 9/10

Stolnik Apis 1984

Nazwa: Stolnik Trójniak
Rok: 1984
Browar: Apis
Ekstrakt: nie podano
Alkohol: 12 – 14% obj.

Na zamknięcie dnia sięgnęliśmy po prawdziwego białego kruka, ale w tym wypadku raczej paw byłby trafniejszym określeniem. Stumililitrowa buteleczka Stolnika, z której ubyło przez lata jakieś 20 procent anielskiej daniny, zamknięta była najpewniej nieszczelnym korkiem. W toni płynu pewno było farfocli wątpliwego pochodzenia. Aromat obrzydliwy – pleśń, kwas, tektura falista, rozpuszczony klej polimerowy, kurz. Nuty miodu malutkie. Po spróbowaniu koniuszkiem języka szczypiący posmak zgniłych jabłek. Podobno zlewki świecą w nocy w lokalnej oczyszczalni. 0/10, choć powinno być z minus 20.

Tak oto prezentowało się zestawienie historycznych porterów bałtyckich. Ponad 20 lat historii zamkniętych w jednodniowej degustacji. Zdecydowanie najlepszy okazał się Komes. Czas był dla niego wyjątkowo łaskawy, budując piwo kompletne. Najstarszy Piast również nie zawiódł, pokazują charakter znacznie inny, niż znane z dzisiejszych bałtyków. Ale również Lech, Królewskie czy zwłaszcza Dojlidy, miały efekt wow. Praktycznie żadna z wyleżakowanych wersji nie okazała się gorsza niż dobra. Pomyłką niestety były wybrane nowości. Jedyne czego żałuję, to że kosztowane produkcje znikały ze szkła tak szybko – kto wie, czy kiedykolwiek jeszcze będzie szansa po nie sięgnąć.

Serdecznie dziękuję Rafałowi, Leszkowi i Grześkowi, z którymi miałem zaszczyt wziąć udział w panelu. Zapamiętam to wydarzenie na długo i będę o nim z dumą opowiadał w przyszłości. Całość bardzo ciekawie pokazała, jak zmieniło się podejście do bałtyków w ostatnich latach i jak różne szkoły prezentowały dane rejony w danych okresach. Powrót do rzeczywistości po takich frykasach będzie trudny – świeży porter, próbowany kolejnego dnia wręcz odrzucał po koncertach balansu i wyważenia. Wierzę, że było to najbardziej niezwykłe wydarzenie Baltic Porter Day 2019. Co czeka portery w przyszłości? Nie wiem, ale warto to zweryfikować za kolejne 20 lat…


PS: Serdecznie dziękuję restauracji Family za gościnność oraz sklepowi Butelka za koordynację imprezy. Uwielbiam trafiać do miejsc, które zaskakują wysokim poziomem zarówno obsługi, jak i jedzenia. Podane dania rozbudziły moje pomysły na beerpairing. Nie spodziewałem się, że portery tak dobrze zgrać się mogą z polędwiczką w sosie kurkowym (tu do tej pory szedłbym w jasne piwa) oraz jak świetnie do ciemnych stylów pasuje drób oraz… kluski. Przy wspominaniu o wiktuałach nie sposób nie powiedzieć o zaserwowanej desce serów i wędlin, razem z ciepłymi pieczywem. Jeszcze raz wielkie dzięki za gościnę, jeśli odwiedzacie Stęszew, koniecznie tam wpadnijcie!


Zobacz także:
TOP 10: Piwa, które zmieniły moje życie
Dodatki przyszłości w piwie
Piwo z sercem renifera


Polub i obserwuj mnie w social media!
Facebook | Instagram


*zwykle nie tłumaczę się z dozowania sarkazmu i żartów, ale tu jestem zmuszony, może faktycznie zabrzmiało to zbyt realnie, a hiperbolizacja jako kontra do kraftowego running joke o deprecjonowaniu porterów nie jest zbyt widoczna. Europejskie piwowarstwo ma to gdzieś, (jeszcze). Przepraszam skonfundowanych i obiecuję, że od dziś tylko mówienie wprost