Updated on 11 grudnia, 2018
Serce Renifera po raz drugi – Shaman’s Reindeer Chant
Pamiętacie dodatek do piwa, który okrzyknąłem jednym z najodważniejszych i najciekawszych w historii? Suszone SERCE RENIFERA w domowym FESie ze Stallu Bryggeri zdobyło moje, ludzkie, bijące. Teraz, wprost z Norwegii, przybyła do mnie wersja imperialna – Shaman’s Reindeer Chant. Znacznie większy ekstrakt i zawartość dziczyzny uzupełniły tym razem płatki dębowa leżakowane w Calvadosie. Poznajcie sequel konceptu ostatecznego!
Jeśli nie znacie pełnej genezy piwa, czy samego dodatku – odsyłam do pierwszego artykułu. W skrócie – Shaman’s Reindeer Chant inspirowany jest spożyciem mięsa renifera w kulturze Saamów. Autorem piwa jest żyjący pośród Lapończyków Polak, Jan Ciućka. Znany w branży nie tylko z odważnych i zaawansowanych projektów, ale i równie bezkompromisowego podejścia do edukacji piwowarskiej. Regularnie tępiąc mity i szkodliwe zwyczaje związane z warzeniem, zdążył wsławić się (i narazić) na grupach brewingowych w kraju. Zwłaszcza tych łączących konserwatywną stagnację z bezrefleksyjną miałkością. Wróćmy jednak do SRC i przekonajmy się, czy można przekroczyć granicę jeszcze bardziej.
Nazwa: Shaman’s Reindeer Chant
Browar: Stallu Bryggeri
Styl: Russian Imperial Stout
Ekstrakt: 34% wag.
Alkohol: 13% obj.
Goryczka: 50 IBU
Skład: woda, słody: Pale, Best Maltz Smoked, płatki jęczmienne,, Crystal 240, melanoidynowy, crisp chocolate, Carafa I special; chmiel: Chinook PL, drożdże: WLP001; suszone serce renifera; płatki dębowe macerowane w calvadosie Dom. Dupont Fine
Temperatura degustacji: 13°C+
Kolor: ciemny brąz, praktycznie czarny
Piana: gęsta, kremowa, o beżowej barwie. Bardzo wyraźnie oblepia szkło
Aromat: na początku wyraźna dymność – suszone mięso, dziczyzna. Dalej łączące się z nią nuty calvadosu, dające efekt czerwonego, przypieczonego w ognisku jabłka. Później słodowość – gorzka świeżo kawa crema, czekolada, praliny, ciemne pieczywo. Po ogrzaniu nieco karmelu, a nawet wanilii
Smak: solidna, RISowa baza – ze świeżą, mocno wypaloną kawą, mnóstwem czekolady – gorzkiej i deserowej, pralin i ciemnego zboża. Z lekkim karmelem i mnóstwem calvadosa – czerwonym jabłkiem z pomarszczoną od dymu skórką, z drewnem. Dużo suszonej, dymnej dziczyzny z ogniska, przyjemnie wędzoną.
Goryczka: obecna, dobrze zgrana z profilem piwa
Całość: bardzo gęsta, treściwa, wręcz oleista i kremowa. Rozgrzewa w gardle, ale nie jest mocno alkoholowa – co zaskakuje przy takich parametrach. Fenomenalna produkcja, złożona w sposób nie podręcznikowy (to brzmi tutaj jak obelga), a wzorowo finezyjny, brawo! przeczytajcie do końca/10
O projekcie opakowania tym razem mogę napisać więcej niż za pierwszym razem. Janek przygotował dobrze wyglądającą etykietę domową. Mamy zawarte na niej nie tylko skład czy parametry, ale również kulturowe ujęcie serca renifera. Butelki zostały ręcznie ponumerowane – ja otrzymałem tę z numerem 5. Całość zwieńczył czerwony wosk wysokiej jakości – nie kruszył się przy otwarciu i go nie utrudniał. Osobiście użyłbym kredowego papieru do wydruku etykiety, ale to moje osobiste preferencje, bo bez tego efekt końcowy prezentuje się porządnie.
Dobrze, że władam słowem pisanym, bo Shaman’s Reindeer Chant odjął mnie temporalnie mowę. To właśnie taka manifestacja idei kraftu, z jaką chciałbym obcować każdego dnia. Choć, może to właśnie unikalność nadaje całości tego szczególnego uroku? Nowofalowe przekucie wieków tradycji jako pomysł brzmi świetnie, ale przede wszystkim okazuje się wybitnym piwem – przemyślanym, z mądrym dodatkiem i realizacją jeszcze lepiej niż w pierwowzorze. Tu i teraz, apeluję do polskich lub zagranicznych browarów: UWARZCIE Z JANKIEM GODNĄ WERSJĘ KOMERCYJNĄ TEGO PIWA. To nie może pozostać jedynie domowym konceptem. Zasługuje na więcej, podobnie jak na najwyższą punktową ocenę. Jak tu nie dać dziesiątki, no jak?
OCENA
10/10
PODSUMOWANIE
Witam!