Posted on 9 lutego, 2020
Przystanek Tleń w tym sezonie lubi na słodko
Nie da się ukryć, że piwa z Przystanku Tleń pojawiają się na blogu wyjątkowo często. Taki stan rzeczy jest raczej zrozumiały, więc czemu nie dorzucić kolejnej recenzji do puli. Zwłaszcza, że dzisiejsi bohaterowie stoją w opozycji do goryczkowego hasła tej strony, bo reprezentować mają zdecydowanie słodyczkę. Cóż, trzeba się poznać Imperial Sweet Stout i Cocoa RIS, by choć trochę osłodzić sobie cierpką szarość lutowej stagnacji. Albo by po prostu spróbować czegoś dobrego.
To jest ten akapit w artykułach, który muszę napisać, by ładnie oddzielić zdjęcie nagłówkowe zbiorczej recenzji od reszty. Zwykle bywa tu jakaś ciekawostka, więc i tym razem jedną wypada przytoczyć. Cocoa RIS to efekt kooperacji z piwowarami domowymi z Poznania: Mateuszem Czarneckim i Michałem Limanowskim. Znając dorobek obu panów, można w ciemno (CZAICIE, W CIEMNO, AHAHA) spodziewać się ciekawej kompozycji. Nie ma co jednak uprzedzać faktów, więc zacznijmy od Sweet Stouta.
Nazwa: Imperial Sweet Stout
Browar: Przystanek Tleń
Styl: Sweet Stout
Ekstrakt: 19% wag.
Alkohol: 6,5% obj.
Czy są na sali fani szejków waniliowych i mokki? Jeśli tak to świetnie, bo ISS właśnie do nich jest najbardziej podobny. W aromacie dużo kokosowego kremu, cappuccino, czekoladek. W smaku mnóstwo słodyczy, kojarzącej się właśnie z pyszniutką mokką (jak to dziwnie wygląda w polskiej pisowni), koktajlem waniliowo – kokosowym, czekoladą mleczną i deserową. Prezencja w szkle także iście deserowa – z ładną, kremową pianą. Całość da się wypić niezwykle szybko, bo przy swoim charakterze nie zalepia. Przy takiej słodyczce to można się z przyjemnością i bez wstydu oblizać.
Nazwa: Cocoa Russian Imperial Stout
Browar: Przystanek Tleń
Styl: RIS
Ekstrakt: 24% wag.
Alkohol: 9,5% obj.
Tutaj środek ciężkości znajduje się no… na środku. Całość zdecydowanie zbalansowana, nie brakuje zarówno akcentów słodkich, jak i wytrawnych. Wyraźnie czuć nuty ciemnych słodów, gorzkiej czekolady, kawy. Najbardziej zaskakuje jednak intensywne kakao. Nie dość, że nadaje efektu pralin, to chyba w połączeniu z płatkami dębowymi kojarzy się z jakąś wyspiarską whisky! W smaku kakao dominuje, by przy finiszu przejść w kawowo – czekoladową palność. Alkohol niewyczuwalny, ciało średnie, co wpisuje się idealnie w to całe zbalansowanie. Pychota.
Etykiety: zwierzęce, jak to w Tleniu bywa. Imperial Sweet Stout wyróżniony został borsukiem, Cocoa RIS – Niedźwiedziem, co kontynuuje tradycję browaru. Jak zawsze nie zabrakło opisu, składu, piktogramów informacyjnych czy sugestii spożycia. Miłym akcentem jest uwzględnienie informacji o piwowarach domowych na RISie. Podobają mi się oba użyte dominujące kolory, zwłaszcza czerwień Miśka. Kapsle czarne, bez nadruku.
Bez zbędnego słodzenia, muszę przyznać że nowości z Tlenia to po prostu smaczniutkie piwa. Całe szczęście mam w zapasie jeszcze po buteleczce każdej z premier, bo już pisząc podsumowanie mam ochotę znowu sięgnąć po oba stouciki. No i prawie bym zapomniał – serdecznie zachęcam do zblendowania obu pozycji ze sobą, bo w efekcie dostaje się rasowy pastry stout, w dodatku dobry – co nie jest tak oczywiste. Czekam na kolejne kooperacje z piwowarami domowymi – jak widać, bardzo opłaca się stawiać na utalentowaną młodzież.
Recenzja powstała w ramach współpracy z Przystankiem Tleń. Jakby mi nie smakowało, to bym nie współpracował.