Hop stoppery z Marxam Brewing [Część II]. Test praktyczny.

Nadszedł czas zobaczyć, jak wypadają piwa uwarzone przeze mnie w ramach testu hop stoppera od Marxam Brewing. Moje Australian Session IPA są gotowe do degustacji i porównania. Zobaczcie, jak wypadły obie pozycje i jak sprawdził się sprzęt krakowskiego producenta w praktyce. Wyniki są obiecujące!

Hop Stoppery II Marxam Brewing

Słowem przypomnienia – na czym polegał test. Uwarzyłem równolegle dwa piwa górnej fermentacji o identycznych parametrach. Obie połowy warki sowicie naładowałem australijskim chmielem podczas chłodzenia. W jednym wypadku użyłem tradycyjnego woreczka materiałowego. W drugim – hop stoppera od Marxam Brewing.

Słowem kolejnego przypomnienia, czym tak naprawdę jest sprawdzany przeze mnie sprzęt. Hop Stopper to specjalnie skonstruowane sito, służące do filtracji na różnych etapach. Te od Marxam Brewing występują w dwóch wersjach. Pierwsza, przeznaczona do użycia w garnkach warzelnych, wyposażona jest w rurkę o średnicy 10mm, pasującej do wężyków. Druga posiada śrubunek z gwintem 3/4, pasuje więc do standardowych kraników. Oba egzemplarze wykonano ze stali nierdzewnej, a ich siatka filtrująca posiada oczka o wielkości 400 mikronów. Podstawowa średnica hop stopperów wynosi 21cm. W swoim teście sięgnął po tę, umieszczaną w fermentorze.

Wróćmy jednak do procesu warzenia. Aby skupić się na chmielu i działaniu hop stoppera, skorzystałem z jęczmiennego ekstraktu słodowego Bruntal – każdą z wersji Australian Session IPA stworzyłem z 1,7 kg tej bazy, uzyskując w obu przypadkach brzeczkę o ekstrakcie nieco powyżej 10 BLG. Do nachmielenia na flame out wykorzystałem australijskie chmiele – Enigma i Vic Secret (roczniki 2017). Aby nie zaburzyć wyników, zrezygnowałem z chmielenia na zimno.

Tak, jak zakładałem, jedną odsłonę nachmieliłem wrzucając do chłodzącego się fermentora woreczek z chmielem, a następnie usuwając go po oczekiwanym schłodzeniu się brzeczki. W drugim przypadku, przelałem płyn do fermentora z zamocowanym wewnątrz Hop Stopperem, a następnie wrzuciłem luzem identyczną dawkę australijskich odmian. Po ochłodzeniu się całości, przelałem ją kranikiem do docelowego fermentora. Pozwoliło mi to dodatkowo na solidne napowietrzenie brzeczki.

Filtracja chmielu przebiegła bezproblemowo, a straty brzeczki okazały się niewielkie – wyniosły nie więcej niż litr. Hop Stopper zatrzymał osad z chmielin, a jego czyszczenie i konserwacja nie stanowiły kłopotu – spłukanie go pod bieżącą wodą usunęło wszelkie zanieczyszczenia. Oba piwa przefermentowałem za pomocą drożdży FM53 Voss Kveik – nie da się ukryć, że w czasie wiosennych i letnich upałów, to zdecydowanie najlepszy wybór. Fermentacja przebiegająca w temperaturze 26-27°C zapewnia dobry efekt końcowy, pozbawiony wad, które zapewne pojawiłyby się w przypadku klasycznych szczepów do IPA. Obie wersje odfermentowały do ~2.5 BLG, dając około 4% alkoholu.

Pora więc na bezpośrednie porównanie. Wersja, w której wykorzystywany był Hop Stopper wyróżnia się w moim odczuciu lepszym, głębszym aromatem, gdy ta woreczkowa zdaje się być bardziej płaska. Dokładnie takich wyników się spodziewałem. W obu przypadkach sporo w zapachu owoców tropikalnych – papai, marakui,  w wersji HS ponadto więcej cytrusów. Wizualnie obie edycje zdają się być podobne, choć podczas rozlewu ta woreczkowa zawierała na dnie wiadra więcej chmielin.

Jestem bardzo zadowolony z tego, jak działa Hop Stopper z Marxam Brewing i z pewnością skorzystam z niego w kolejnych warkach. Łatwość użycia, niskie straty, skuteczność i prosta konserwacja – mogę polecić go z czystym sumieniem. Z samego piwa też jestem zadowolony – Voss Kveik sprawdzają się w upały znakomicie. Zarówno w kwestii produkcyjnej, jak i efekcie końcowym. Lekka IPA przy 30°C – dokładnie tego potrzeba.

Sprzęt można już zakupić na stronie producenta – marxam.pl
Hop Stopper z rurką – cena 175zł
Hop Stopper ze śrubunkiem – cena 195zł


Artykuł powstał w ramach współpracy z Marxam Brewing.