Posted on 29 grudnia, 2019
Brett Brut IPA BA smakuje jak sernik cytrynowy
Wiecie jak to jest z deskryptorami. Prawie każdy stara wymyślić się własne, oparte na nierzadko absurdalnych doświadczeniach. Dostajemy potem perełki, które zrozumiałe są albo tylko dla twórcy, albo dla nielicznej grupy równie zwichrowanych sensoryków. Nie będę się wychylać i również podrzucę swoją propozycję, którą widzicie w tytule tego artykułu. Serio, Brett Brut IPA Chardonnay BA z Przystanku Tleń właśnie z tym się kojarzy. I także dzięki temu zalicza się do najlepszych piw tego roku. Oczywiście w moim, własnym, personalnym, osobistym, prywatnym odczuciu.
Nazwa: Brett Brut IPA Chardonnay BA
Browar: Przystanek Tleń
Styl: Brett Brut IPA
Ekstrakt: 17,5% wag.
Alkohol: 9,6% obj.
Goryczka: 1,5/5
Zapomniałem jak się korzysta z własnego szablonu. Powiedziałbym, że to kwestia długiej przerwy w pisaniu recenzji, ale zrzućmy to na karb wrażenia, jakie pozostawia po sobie dzisiejszy bohater. Wygląd raczej tożsamy z niedzikim poprzednikiem. W aromacie zgoła inaczej – białe wino, skóra, wanilia od drewna, owoce tropikalne i żywica. I wreszcie ten sernik! Słodki, cytrusowy sernik bez spodu! Zapewne to połączenie wspomnianych nut waniliowych i cytrusów od chmielu. Smak uzupełnia opis o akcenty białego porto, nafty. Jest wytrawnie, ale zdecydowanie nie pusto. Goryczka niska. Całość kapitalnie złożona i jeszcze ciekawsza niż poprzednio. Petarda, choć do sylwestra jeszcze dwa dni.
Etykieta: tak jak w innych piwach z Przystanku Tleń. Tym razem dominuje kolor żółty, który jest może w minimalnie zbyt jasnym odcieniu. Zamieszczony tekst to znów opis sensoryczny, który na szczęście nie oddaje całości tej produkcji, wiec mogłem pobawić się akapit wyżej. Nie zabrakło oczywiście infografik i pełnego składu, uwzględniającego olejek chmielowy. Butelka o pojemności 330ml, kapsel czarny, bez nadruku.
Nie zostaje mi nic innego jak zachwycać się dalej Brett Brutt IPA, bo autentycznie jest czym. Nie dość że przebija swojego poprzednika z Tlenia, nie czuć w nim krztyny alkoholu, to w ogólnej ocenie jest najlepszą wariacją na temat brutów, jaką jestem w stanie sobie wyobrazić. Świetne piwo bazowe, udana rola dzikich drożdży i kapitalny wpływ beczki. Mam nadzieję, że zostanie jeszcze powtórzone, bo może szybko zniknąć z półek i kranów w multitapach.
Recenzja powstała w ramach współpracy z Przystankiem Tleń. Szkoda, że to piwo faktycznie jest tak nieziemsko dobre, bo i tak połowa nie uwierzy.