Updated on 25 września, 2017
BeerFest w Pizza Hut. Guinness kulinarnie
Serce mi rośnie, kiedy patrzę, jak piwo zyskuje uznanie w kuchni. Z radością przyjąłem więc fakt, że w Pizza Hut rozpoczął się BeerFest. Do menu trafiły pizze i przekąski oparte o kultowego Guinnessa. Musiałem przekonać się na własnym podniebieniu, jak znana sieć okiełznała irlandzki stout. Dwa dni testów i setki kalorii – oto moje wrażenia z degustacji!
Wielkość festiwalowej oferty nie powala na kolana – liczy pięć pozycji. Trzy pizze i dwa rodzaje przekąsek nie przyprawiają o zawrót głowy. Jest jeszcze opcja łączona, czyli zestaw kilku przystawek, którego jednak nie można traktować jako pełnoprawnego. Oczywiście istnieje także możliwość solowego zamówienia głównego bohatera, Guinnessa. Z drugiej strony, lepiej mniej dań wysokiej jakości, niż karta przepełniona niewypałami.
PRECEL Z SOSEM SEROWO – PIWNYM
Na pierwszy ogień coś w miarę lekkiego. Klasyczny wypiek rodem z Bawarii jest jedynie dodatkiem w zestawieniu. Pierwsze skrzypce gra piwno – serowy dip. W praktyce sos okazuje się znacznie bardziej ementalerowy, niż guinnesowy. Pojawiają się jednak lekkie posmaki słodowe, karmelowe, bez wątpienia pochodzące ze stoutu. Pieczywo smaczne, poprawne – nieco zbyt chrupiące, spieczone z wierzchu i przyjemnie miękkie wewnątrz. Całość podawana na ciepło (może nawet na zbyt ciepło). Dość sycąca. Jako przystawka wypada nieźle.
PIZZA PULLED PORK
Danie główne, czyli specjalność zakładu. W piwnym menu do wyboru dostaliśmy trzy pizze: pierwszą – z kurczakiem i jalapeno, drugą – z kiełbasą i duszoną w piwie cebulką oraz trzecią – z szarpaną wieprzowiną. Łączy je ciasto, które przygotowano na bazie Guinnessa. Jak informuje Pizza Hut, jego dodatek zapewnił chrupkość i słony posmak. Do weryfikacji obietnic posłużyła mi pizza w dużym rozmiarze i wariancie Pulled Pork.
Obok wieprzowiny, na placku wylądowały borowiki oraz czerowna cebula (niestety nie w wersji duszonej). Guinnessowe ciasto wypadło bardzo dobrze. Faktycznie było lekko słonawe i wyraźnie drożdżowe. Konkretny smak słodowy, z leciutkim karmelem i delikatną kwaskowością dodawał mu charakteru. Odpowiednia struktura – chrupka, kojarząca się z podpłomykiem. Pod farszem ciasto nieco rozmiękło – ewidentnie grzyby puściły wodę. Smakowo kompozycja spójna – dobrze przyprawione, smakowite mięso udanie łączy się z pozostałymi składnikami. Efekt końcowy przyjemny, z pewnością ciekawszy od klasycznej pizzy.
BEER BUNS
Następnego dnia ponownie wybrałem się do Pizza Hut, by spróbować ostatniej pozycji – piwnych bułeczek. Tym razem Guinness poza ciastem, trafił także do duszonej cebulki. Kompozycję zwieńczyły kiełbaski z szynki. Pieczywo mi smakowało – sensorycznie podobne do tego z pizzy, choć znacznie pulchniejsze, o lśniącej, rumianej skórce. Cebulka (dzięki piwu) wniosła karmelowo – melasową słodycz. Frankfurterki wypadły poprawnie. Na minus zaskoczył mnie rozmiar. Po zdjęciu spodziewałem się czegoś rozmiaru klasycznego hot doga. W rzeczywistości były mniejsze od dłoni. Korzystanie za to wypadł podawany dip barbecue. Do bułeczek nie wypadało nie zamówić Guinnessa. Gładki, bardzo kremowy. Idealnie podkreślał walory jedzenia.
Beerpairing zaliczam do udanych. Jak widać, irlandzki stout wciąż (a może dopiero) ma rację bytu w kuchni. Propozycje Pizza Hut są na to dobrym dowodem. Właściwie, ich związek z produktem St. James Gate nie kończy się na kwestii surowców. Podobnie jak sam Guinness, nie rzucają na kolana, ale stanowią smaczne i przyjemne pozycje. Takie, do których chętnie powróci się kiedyś w przyszłości. Dla wielbicieli piwnej kuchni udział w BeerFeście powinien być wręcz obowiązkowy. Dla reszty to warta spróbowania ciekawostka. Na pewno nie żałuję swojej wizyty – obym częściej miał taki pretekst do odwiedzania lokali gastronomicznych.
CENY
Precel z sosem: 9.95 zł
Pizza na cieście piwnym: 29.95 zł (M) / 39.95 zł (L)
Beer Buns: 11.95 zł (2szt)
Guinness: 12.95 zł (0,44l)