Wizyta w BrewDog Warszawa

Szkocki Browar BrewDog jest jednym z najbardziej znanych przedstawicieli europejskiego piwowarstwa rzemieślniczego. Nie dziwi więc fakt, że sukcesywnie otwiera swoje placówki w kolejnych miastach na całym świecie. W maju tego roku przyszedł czas na Warszawę, gdzie przy ulicy Widok 8 otworzono pierwszy w naszym kraju patronacki lokal. Korzystając z festiwalowego pobytu w stolicy, wybrałem się brytyjskiego pubu.

Klimat brewdogowego przybytku nawiązuje do pozostałych wielokranów browaru. Surowa cegła, drewno – undergroundowy charakter i lekki półmrok tworzą przyjemne warunki do degustacji. A jest co pić – naliczyłem 18 kranów, z czego połowa  zajmowana jest przez piwa marki Brewdog. Reszta to w większości polscy rzemieślnicy. Dodatkowo, dostępna jest olbrzymia liczba zagranicznych kraftów w butelkach.

Zdecydowałem się na zamówienie deski degustacyjnej, składającej się z 4 piw po 1/3 pinty każde. Właśnie – wszystkie pojemności podane są w pintach lub jej częściach. Dostajemy więc od 568 ml do niemal 190. Cena deski nie jest z góry ustalona, zależy od wybranych pozycji. W moim przypadku były to: Dead Pony Club, Vagabond Pale Ale, Nanny State i B-Side Red. Kosztowało mnie to 31zł. Pierwotnie wybrałem inny zestaw, niestety niektóre piwa wyszły zanim się zjawiłem. Warto wspomnieć tu o bardzo dobrym projekcie samej deski, który znacznie ułatwia jej przenoszenie.

DEAD PONY CLUB (3,8%)
Sztandarowa pozycja z karty browaru. Session IPA w stylu z Zachodniego Wybrzeża. Intensywnie nachmielona Citrą, Simcoe i Mosaiciem.

Piwo klarowne, o złoto – bursztynowym kolorze i oblepiającej pianie. W aromacie dominuje Mosaic – mamy winogrona i nieco nafty. Obecne są też inne owoce: cytrusy (mandarynki, pomarańcze) i tropikalne oraz nieco świeżej mięty. W smaku skórka chlebowa i mandarynki, limonki, odrobina żywicy . Pojawiają się także zioła i winogrona. Przyjemna, owocowa goryczka. Mało ciała, co przy takich parametrach zrozumiałe. 7,5/10

VAGABOND PALE ALE (4,5%)
To piwo zadebiutowało w serii Prototype i zostało włączone do stałej oferty. Brewdog uwarzył je ze słodu jęczmiennego, ale całkowicie pozbawił glutenu. Wśród chmieli Amarillo i Centennial.

Kolorystycznie zbliżone do poprzednia – przyciemnione złoto, oblepiająca piana. W aromacie morele, dojrzałe (czerwone) jabłka, delikatny karmel, zioła, cytrusy. Smak to ziarna jęczmienia, trochę egzotyki. Lekkie akcenty cytrusowe dobrze łączą się z rześkimi ziołowymi nutami. Goryczka umiarkowana. Mogłoby być bardziej wyraziste, ale w kategorii bezglutenowych stoi wysoko. 7/10

NANNY STATE (0,5%)
W wielu kręgach pozycja ta dzierży tytuł najlepszego piwa bezalkoholowego na rynku. APA warzona z ośmiu słodów i chmielona Cetennialem, Amarillo, Columbusem, Cascade i Simcoe brzmi zachęcająco.

Kolor miedziano – herbaciany. Piana znikoma. W aromacie przede wszystkim brzeczka – jakbym pochylił się nad garnkiem z zacierem. Dochodzący do tego karmel niemal przykrywa inne akcenty – mango, melona, żywicę. Pojawia się niestety lekka nuta ścierki. Smak podobny – głównie brzeczka, karmel, mokre zboże. Poza tym melon, mango i lekka herbaciana taniniczność. Goryczka nieco zalegająca. Nie wszystko gra tu jak powinno. Podobno kolejne warki będą miały polepszoną recepturę – i bardzo dobrze. 5/10

B-SIDE RED (4,5%)
To jedno z testowych piw uwarzonych przez Brewdog. Amber Ale jest stylem, który raczej rzadko okazuje się zaskoczeniem. Wierzyłem jednak, że eksperymentalna wersja ze Szkocji może sprawić mi niespodziankę.

Barwa – ciemna miedź, piana znikoma. Aromat to czerwone owoce: wiśnia, maliny, może też dzika róża. Do tego nieco żywicy i herbaty. Wyraźne są też nuty drożdżowe. W smaku dominuje drożdżówka z wiśniami, pojawia się również czerwone jabłko w karmelu, maliny i żywica. Goryczka niewysoka. Bardzo smaczne, niebanalne amber ale. 8/10

Na samych możliwościach degustacyjnych atrakcje się nie kończą. Zagramy w pubie w sporo gier barowych i planszowych, czy poczytamy publikacje by Brewdog. Zdecydowanie jest co robić przy dobrym piwie – bar dobrze wypadnie jako miejsce spotkania paczki znajomych, jak i cel samotnej wycieczki. Co jakiś czas organizowane są też kraftowe eventy.

Żałuję, że nie wpadłem do pubu w tygodniu, bo załapałbym się na kapitalne menu lunchowe. Dwa dania za 20zł to świetna oferta, zwłaszcza że prezentują się bardzo apetycznie. Poza lunchami dostępne jest też tradycyjne menu – od przystawek po desery. To spory atut, nie trzeba szukać w okolicy miejsca posiłku przed lub po raczeniu się piwem.

Brewdog Warszawa, mimo dość młodego wieku na stołecznej scenie, radzi sobie bardzo dobrze. Doświadczenie z zagranicy, duża oferta piwna i sprawna obsługa to sposób na sukces. Myślę, że bar na stałe wpisze się w strukturę miasta. Oby poszły za nim inne piwne potęgi i równie chętnie otworzyły oddział w naszym kraju. Sam z pewnością odwiedzę wielokran przy kolejnej wizycie w Warszawie.