Poznańskie Targi Piwne 2018: po drugiej stronie baru

Na PTP pojawiam się regularnie już od czterech lat. Poprzednie trzy to oczywiście maraton degustacyjny, ostatnie dwa zajmował także Beer Blog Day. Tym razem jednak stanąłem przed szansą uczestnictwa jako wystawca. Z Browarem Rzeka Piwa i naszą wspólną, premierową Bobrokracją. Zobaczcie, jak wyglądają Poznańskie Targi Piwne 2018 z drugiej strony nalewaka z kraftem!

Poznańskie Targi Piwne 2018

Wielu z Was może pomyśleć, że mógłbym skończyć relację jednym akapitem – ot, stałem na stoisku, nalewałem piwa, pogadałem z kilkoma osobami. Nic bardziej mylnego! Wejście na branżowe święto przysłowiowymi drzwiami dla personelu (choć tu to nawet prawdziwymi), pozwala nie tylko na zobaczenie wielu innych składowych niż zwykle. To także okazja na świeże i aktualne spojrzenie na świat piwa. Rzecz niezwykle ciekawa nie tylko dla blogera, ale i konsumenta kraftu.

Nikogo nie zaskoczę stwierdzeniem, że doświadczenie z pubów na festiwalu przydaje się szczególnie. Nalanie piwa bez zbędnego spienienia i sprawne przepinanie beczek tylko po części są kwestią odpowiedniego sprzętu. Miarą sukcesu jest także sprawna i rzetelna obsługa gości. Na szczęście dla nas nie było to wielkim wyzwaniem – obstawiając krany w trójkę podołaliśmy zadaniu. Nie zazdroszczę nikomu, kto musiałby ogarniać jakiekolwiek stanowisko w pojedynkę. Jak to? – zapytacie – przecież kraftowe imprezy umierając stojąc, zamiast beergeeków hula wiatr, ludzie to w ogóle na te eventy nie przychodzą!

A tu zonk! Poznańskie Targi Piwne zanotowały większą frekwencję niż rok temu. Poprzednia edycja zebrała nieco batów z powodu rzekomych pustek, dlatego miło było patrzeć, że sytuacja uległa poprawie. Być może to jedynie kwestia redukcji czasu trwania wydarzenia z trzech dni do dwóch, a większe zagęszczenie to tylko iluzja? Nie sądzę – bez wahania mogę stwierdzić, że liczba gości była i tak większa niż ostatnio. Słyszałem nawet wśród wystawców głosy zadowolenia, a w branży o to zwykle niełatwo. Dość powiedzieć, że samej naszej premiery poszły wszystkie przygotowane kegi.

Bobrokracja PTP 2018

No właśnie – Bobrokracja. Pierwsza w Polsce TDH NEIIPA, uwarzona w ramach współpracy Rzeka Piwa & Chmielokracja. Prapremierowa produkcja rozeszła się jak świeże bułeczki. Do tego stopnia, że na Poznańskie Targi rozmyślnie postanowiliśmy przygotować domyślne porcje po 0,2 i 0,3 litra, by starczyło dla każdego. Niezmiernie cieszy mnie wyraźnie pozytywny odzew, jaki piwo wzbudziło. Powracający, rozsmakowani w tytule goście to miód na serce każdego z nas. Podobnie jak przychylne opinie ludzi kraftu – piwowarów, barmanów, sprzedawców. Nie mogę również pominąć dobrych słów i ocen kolegów po fachu – Piwnego Klubu, Piwnej Kompanii czy Piwnego Brodacza. Dziękuję także za otrzymane rady i rzetelne uwagi przedstawicieli branży. Sam jestem z Bobrokracji zadowolony – chcieliśmy stworzyć aromatycznego i soczystego New Englanda i to się udało osiągnęliśmy. Na dniach TDH rusza w Polskę – zachęcam do spróbowania!

Co poza własnym prowiantem miałem okazję skosztować. No właśnie niewiele, co nie znaczy, że nie próbowałem poszukiwanych pozycji. Poznańskie Targi Piwne jak zawsze zawarły w sobie kilkaset piw i kilkadziesiąt premier – było w czym wybierać, a poszukiwania perełek to zawsze świetna zabawa. Ograniczał mnie jedynie czas i ramy narzucone samemu sobie, by cały czas pozostać w formie. Po co ogłaszać koniec chlania, kiedy można wcale go nie zaczynać. Zobaczcie kilka wybranych do zestawienia pozycji.

Ezoteryczne Szuwary

EZOTERYCZNE SZUWARY (Harpagan) – drugi rok z rzędu wielkopolska ekipa zabiera na Poznańskie Targi asa w rękawie. Poprzednio – oczarowujący Buzdygan Rozkoszy. Tym razem porter bałtycki z dodatkiem wiśni. Wiśni, które objawiają się nutami konfitur babci, świeżego soku cieknącego przez palce, czy słodkiego musu z dzieciństwa. W połączeniu z piwną bazą dostajemy praliny w gorzkiej czekoladzie i śp. ciasteczka Krakuski z edycji limitowanej. Wow. Oby butelka dorównała beczce.

DOŻYNKI  (Pinta) – to multigrain wine średnio trafiło w moje gusta. Przede wszystkim czuć młodość piwa. Wyraźnie wyczuwalny alkohol błaga o dłuższe leżakowanie. Coś czuję, że cały zestaw prezentowy browaru można będzie ukryć w szafce do kolejnych świąt. Na ocenę ostateczną tego tytułu przyjdzie jeszcze pora.

DOUBLE IMPACT (Brodacz & Inne Beczki) – to co dobre, co najlepsze z obu browarów. Olejkowo – chmielowa wręcz owocowość, coraz bardziej umiemy w Ameryczkę.

DDH COCONUT NEIPA (Golem) – kokos wyraźnie zaznacza się w smaku, dając urlopowy koktajl. Niby ciepły listopad, ale gdyby do tego piwa dodano palemkę, leżaczek i lipcowe słońce, byłoby idealnie. Nabędę ponownie w celach kontemplacyjnych.

IMPERIALNE GRODZISKIE (Grodzisk & Live Oak) – dokładnie podwójny, kooperacyjny grodzisz, oferuje nie tylko większą pełnię zbożową, ale i zachowuje tożsamą dla podstawy lekkość. Przyjemna wędzonka zmieszana z polskimi, świeżymi chmielami robi robotę. Szkoda, że to raczej jednorazowa edycja. Podoba mi się taka interpretacja.

PORTER BAŁTYCKI BA (Brovaria) – zdobywca złotego medalu swojej kategorii na KPR, warka czwarta. Spora zagwozdka. Choć piwo smakuje ciekawie, kojarząc się z homogenizowanym serkiem waniliowym, to nie wiem co powoduje ten posmak i czy to na pewno dobrze. Pierwsza edycja, opisywana przeze mnie tutaj, była znacznie lepsza.

RAGNAR BA (Trzech Kumpli) – najbardziej utytułowany polski browar tego roku (10 medali na KPR), to i piwo świetne. Podstawka smakowała mi bardzo, tu beczka dopełniła całości – wnosząc sporo głębokiej wanilii. Good job!

AQUA REGIA BOWMORE BA (Piwoteka) – żałuję, że wcześniej nie spróbowałem. Połączenie kwasu i torfowej beczki? Odważne i dobrze wykonane.

PROJEKT BARREL AGED CHOCOLATE  RIS RYE JACK DANIELS (Maryensztadt) – mmmm, ile tu czekolady. Nieco nieułożone, ale z przyjemnym wpływem beczki, słodyczą i potencjałem.

KPR 2018

Choć tym razem Beer Blog Day odbędzie się w Lublinie, piwna matura czy Konkurs Piw Rzemieślniczych nadal pozostały w stolicy Wielkopolski. Zwłaszcza KPR wzbudził wiele emocji. Mnie ucieszył fakt, że medale otrzymało sporo tytułów, które również mi przypadły do gustu i które mógłbym typować do wyróżnień jeszcze przed ogłoszeniem wyników. Największą dyskusję wzbudził oczywiście tytuł Kraftu Roku dla Janusza Moczywąsa z Waszczukowych. Lager w stylu niemieckim piwem roku? Bardzo dobrze! Rzemiosło nie uznaje kompromisów, a nagroda dla klasycznego stylu zdecydowanie nim nie jest. Przypominam, że to konkurs sędziowski, a nie konsumencki. W tych drugich wygrywają Staropolskie i Koreby. To które lepsze, co?

Na scenie nie zabrakło również blogerskich i branżowych prelekcji, ale nie miałem okazji przyjrzeć się żadnej z nich. Śledziłem za to wręczenie nagród piwowarom domowym – miło widzieć znajome twarze zdobywające zasłużone laury. Foodtrucki wypadły jak zwykle dobrze, choć wielu osobom przeszkadzały zapachy wyczuwalne na mniej więcej połowie sekcji piwnej. Z innych ciekawostek (które nie ciekawią nikogo, ale obiecałem że o tym wspomnę) – skosztowałem zdobytego przez znajomego ultra ostrego, kraftowego sosu paprykowego. Półtora miliona SHU robi swoje, prawie umarłem, ale teraz na każdą fastfoodową Kobrę mogę spojrzeć z nutką politowania.

Dobrze się bawiłem, stojąc na stoisku Rzeki Piwa. Nie tylko silniejsze uczestnictwo w Targach zapewnia dużo frajdy, ale pozwala na dobre poznanie preferencji i gustu konsumentów kraftu w Polsce. Potwierdza się to, że dobre piwo to dla Polaków bardziej po prostu smaczny napitek, niż partia szachowa z kubkami smakowymi, częściej tło niż cel zabawy samej w sobie. Choć festiwalowanie nie należy do prac łatwych, myślę że spokojnie zalicza się do przyjemnych. Podawanie własnego piwa i uszczęśliwianie klientów? Poznańskie Targi Piwne 2018 pokazały, że warto się w to angażować. I wiecie co? Cholernie mi się to podoba!