Posted on 4 maja, 2019
Wizyta w AleBrowar Gdynia i Herr Axolotl Guava
Nie tylko gdyński modernizm, ale i samo powstanie miasta można interpretować jako symbol rewolucji i nowoczesności. Podobne argumenty pasują do założenia i działalności AleBrowaru, który jako jeden z pierwszych dał Polsce powiew zmian w branży piwnej. Analogie te szczególnie dostrzec można, odwiedzając patronacki pub – AleBrowar Gdynia. Zawitałem tam, aby spróbować premierowej wersji Herr Axolotla, tym razem z dodatkiem różowej gujawy.
AleBrowar Gdynia powstał w 2016 roku i od momentu założenia, niezmiennie mieści się przy ulicy Starowiejskiej 40B. W ofercie znaleźć można oczywiście produkcje lęborskich piwowarów, wypełniające 13 kranów. Do tego dochodzi szeroki asortyment butelkowy polskiego i zagranicznego kraftu oraz rzemieślnicze kulinaria. Można również zakupić browarowe pamiątki, jak asortyment szkieł czy pocztówek z motywami znanymi z etykiet. Całość zajmuje trzy poziomy – dwa barowe i piwnicę z magazynem (strefą 8°C) i łazienkami.
Wygląd pubu jest zdecydowanie miły dla oka i wprowadza gości w przyjemną atmosferę, a kilka detali zasługuje na szczególne wyróżnienie. Uwagę zwracają lampy, zrobione z pomalowanych na biało metalowych beczek – po stolikach czy pisuarach to kolejne sprytne wykorzystanie branżowego surowca. Wygląd kranów przyciąga wzrok próbkami piw umieszczonymi w kolbach nad nalewakami, w myśl zasady, że je pije się oczami. Ostatni powód do dumy większym jest nawet niż obecne na ścianach dyplomy Ratebeera. AleBrowar Gdynia ma stanowisko z darmową wodą dla gości. To wciąż nie tak częsty widok w polskich pubach z kraftem, a zaraz element, który powinien być standardem.
Zanim sięgnąłem po ostatnią chyba butelkę premierowego Axolotla, skosztowałem lanego Recovery IPA. Urodzinowa kooperacja z Pintą, nie tylko cechuje się niską zawartością alkoholu, ale i dodatkiem elektrolitów. Pomysł ciekawy, co potencjalnie ryzykowny. Na szczęście całość można wypić wręcz duszkiem. Nie brakuje soczystości, chmielowego „soczku”, a wyczuwalne sole mineralne pasują do profilu. Daleki jestem od leczenia kaca piwem, ale ta pozycja to udany reprezentant gałęzi niskoalkoholowej i mam nadzieję, że wejdzie do stałej oferty. 7,5/10
Nazwa: Herr Axolotl Guava
Browary: AleBrowar & Himburgs Braukunstkeller
Styl: Berliner Weisse
Ekstrakt: 9% wag.
Alkohol: 3,8% obj.
Skład: woda, słód jęczmienny, słód pszeniczny, gujawa różowa, chmiel, drożdże
Kolor: zamglony, mleczny żółty, piwo mętne
Piana: niska, cienki krążek utrzymuje się w szkle dłuższy czas
Aromat: intensywne owoce tropikalne – oczywiście dominuje słodka gujawa, wyczuwalne są także melon, papaja oraz cytrusy, lekka kwaśność
Smak: dużo słodkich tropików. Intensywna gujawa, także melony czy pomelo. Cytrusy na drugim planie, obecna lekka, przyjemna cytrynowo – jogurtowa kwaśność
Goryczka: niewysoka, nieistotna
Całość: buchająca owocami, świetnie gasząca pragnienie i zachęcająca do wzięcia kolejnego łyka – co również charakteryzowało wersję z malina. Guava w takiej kompozycji odnajduje się równie pozytywnie 8/10
Etykieta: skoro już dostałem na stolik butelkę, warto wspomnieć o projekcie graficznym. Nie odbiega on od znanego z poprzednich Axolotlów. Dalej w centrum znajduje się morska kreatura, a obok niej logo obu zaangażowanych browarów. Skład podano w uproszczony sposób. Brakuje mi opisu w języku polskim – jest on dostępny po angielsku. Dlaczego, skoro użyto gujawy różowej, tło ma nieźle skupiający uwagę, jaskrawy, zielony kolor? Wystarczy przyjrzeć się samemu owocowi, a konkretnie jego skórce. Poza tym, róż przecież dawno został zajęty.
Bardzo miło spędzało mi się czas w AleBrowar Gdynia. Nie powiem, że czuć tam ducha kraftu, bo to do bólu wyświechtane określenie, ale widać rzemieślniczą atmosferę. Weteran branży zasługuje na takie miejsce. Odwiedzając ponownie wybrzeże, na pewno zajrzę tam kolejny raz. Teraz wypada ruszyć w drugą stronę Polski, do Wrocławia, gdzie znajduje się młodszy brat gdyńskiego wielokranu. Patronackie lokale mogą nie mieć łatwo w naszym kraju, ale jeśli jesteś AleBrowarem, chyba nie musisz się martwić. Zwłaszcza, gdy kolejne premiery będą na poziomie Herr Axolotla.