Beergoszcz, V edycja: recenzjorelacja

Jesienna edycja Beergoszcz 2017 przeszła do historii. Podczas dwóch dni imprezy miałem okazję spróbować mnóstwo piwa i innych napojów, wymienić się poglądami z ludźmi kraftu i po raz kolejny obserwować rozwój rewolucji w rodzinnym mieście. O tym, przy jakim stoisku spędziłem najwięcej czasu i co smakowało mi najbardziej, piszę w dzisiejszym tekście.

beergoszcz 2017

Gdański Sklepzpiwem.pl zaprosił mnie do wspólnego przygotowania paneli degustacyjnych na imprezie. Nic więc dziwnego, że właśnie przy tym stoisku zapuściłem festiwalowe korzenie. Choć za główny cel obrałem sobie zagraniczne frykasy, jakie trójmiejska ekipa ze sobą przywiozła, polowałem także na rodzime produkcje. A było z czego wybierać – i to nie tylko w kwestii samego piwa. Na abstynentów, kierowców i zmęczonych trudami festiwalu czekało wiele punktów z napojami bez alkoholu. Dzisiejsze zestawienie zacznijmy więc od lekkiego kalibru.

Hopsoda, czyli chmieloniada z dodatkiem yuzu zaskoczyła mnie bardzo pozytywnie. Zapewne przesądził o tym dodatek cukru, ale każda szanująca się lemoniada jest nieco słodka. Tutaj obok wyraźnych nut cytrusowych (zasługi wspomnianego owocu yuzu), mamy dużą dawką chmielowości. Balansuje ona między egzotyką, a ziołowością – choćby kojarzącą się z szałwią. Na ten moment jest to najlepszy w Polsce chmielowy napój bezalkoholowy.

Kombucha Niepasteryzowana to produkt rzemieślniczy przygotowywany przez ekipę z Włocławka. Spośród wielu dostępnych wariantów, wybrałem yerba mate. I był to strzał w dziesiątkę. Kwaskowo – lekko kwaskowy charakter kombuczy dobrze komponował się z yerbową cierpkością. Całość balansował dodatek miodu. Od dłuższego czasu noszę się z zamiarem grzybowania herbaty, a po beergoskiej degustacji i wczorajszym filmiku Bartka z Małe Piwo Blog, zmotywowany jestem jeszcze bardziej. Jeśli gdzieś spotkacie wyroby Kombuchy Niepasteryzowanej, próbujcie bez obaw.

Pora przejść do rzemiosła piwnego. Skoro omawia edycja Beergoszczy była jubileuszową, to wzorem pierwszej, powstrzymam się od wystawiania ocen liczbowych. Tylko czysty tekst. A jest o czym pisać – zarówno polskie browary przywiozły sporo nowości i unikatów, jak i zagranica była godnie reprezentowana. Rozpocznijmy jednak od rodzimego podwórka. Niech Was nie zdziwi brak szklanki – na przekór wszystkiemu, postanowiłem udowodnić sobie, że z plastikowych kubeczków również da się degustować krafty.

ZEFIR (Browar Osowa Góra) – premierowy american wheat z dodatkiem trawy cytrynowej jest dokładnie tym, co zapowiada opis. Rześki, lekko egzotyczny i znacznie bardziej cytrusowy. Dobrze zbalansowany, gaszący pragnienie i odpowiednio aromatyczny. Właściwa pozycja na rozpoczęcie festiwalu Beergoszcz.

AMERICAN ZOŚKA (Browar Atkbyasfnzit Absztyfikant) – bardzo udana interpretacja grodziskiego, z dodatkiem amerykańskich chmieli. Wbrew obiegowej opinii, lekka wędzonka dobrze gra z cytrusami i egzotyką. Jedna z ciekawszych wariacji na temat tego autochtonicznego stylu. Łukasz zna się na rzeczy i tą produkcją tylko to potwierdza.

PIEPRZONY GRODZISZ (Browar Golem) jest jeszcze lepszą interpretacją grodziskiego. Nie chcę zbyt wiele zdradzać, bo butelka czeka na degustację stacjonarną, jednak mogę przyznać, że piwo plasuje się w czołówce zaskoczeń festiwalu Beergoszcz. Obłędna kompozycja.

HOPPY WITBIER (Browar Rockmill) okazał się bardzo przyjemny. Kolendra pojawiła się na drugim planie, ustępując miejsca owocowości. Dla wszystkich cilantrosceptyków może być jedną z bardziej przystępnych wariacji.

WILSON (Browar Brodacz) to NEIPA, która obok wysokiej dawki owoców, pokazuje gorzki pazur. Na całe szczęście goryczka jest krótka i nie zalega, więc vermontowy honor uratowany. Wypiłem z przyjemnością – dobra robota. Podobnie jak dwie inne produkcje Brodacza – podstawowy HARRY oraz DLA PASKUDNYCH PIJAKÓW. Wszystkie trzymały dobry poziom. To kolejny festiwal, na którym Brodacz zaskoczył na plus. Chyba muszę ogłosić koniec focha na browar, bo ewidentnie broni się jakością. Serce rośnie.

NAFCIARZ DUKIELSKI BARREL AGED (Brokreacja) jest lżejszą wersją Imperialnego Nafciarza BA. Tu także ważną role odegrała beczka po torfowej whisky Laphroaig. Piwo oczywiście lżejsze, niż jego mocarny pierwowzór. Nadal jednak przepyszne – czołówka peated w Polsce (a jak mówią statystyki także na świecie).

LEGENDA KRÓLA (Browar Jan Olbracht) pozostawiła mnie z mieszanymi uczuciami. Piernikowy RIS leżakowany w beczce po whisky na papierze brzmi zachęcająco. Brakuje mu jednak ciała i treściwości. Obecność przypraw zmierza bardziej w kierunku belgijskim – gumy balonowej, niż piernika. Myślę, że musi się jeszcze nieco poukładać.

JOPEJSKIE (Browar Olimp) to z kolei prawdziwe objawienie. Z 45% ekstrakt osiągnięto (na ten moment) 8% alkoholu. I tę pełnię czuć. Niczym słodki syrop, wykleja usta przy każdym łyku. Połączenie pumpernikla z mocno zredukowanymi powidłami węgierkowymi oraz ciemną melasą zaskakuje i zachwyca. Gładkość, słodycz, głęboki aromat – ciężko porównać to do jakiegokolwiek piwa na rynku. Z niecierpliwością czekam na oficjalną premierę. Jadłbym łyżkami.

Skoro już przy deserach jesteśmy, przejdźmy do pozycji zagranicznych. Myślę piwo i słodycze – mówię Omnipollo. Jednak na cukierniczym browarze asortyment się nie kończył (a może właśnie tak, tylko zaczynał się zupełnie gdzie indziej). Zadowoleni więc mogli być nie tylko fani teamsłodyczka, ale i zwolennicy wyższej goryczki.

SUPERSONIC (Lervig) aka świetne double IPA. Wysoce aromatyczne piwo, buchające w twarz mieszanką cytrusów (mandarynek, grapefruita) i tropików – mango, ananasów, melonów, marakui. Pozbawione jakiegokolwiek męczącego karmelu i wysoce pijalne. Dodajmy do tego odpowiednią goryczkę i dostajemy wzór do naśladowania. Chciałbym, żeby więcej polskich IIPA było stworzonych w tym duchu.

NOA HAZELNUT CUPCAKE (Omnipollo) opisywałem już na instagramie, ale warto pochwalić je jeszcze raz. Dużo ciekawsze, bogatsze niż zwykłe Noa Pecan. Nadal jest to znany aromat orzechów, podkręcony ciemnym ciastem, wanilią, orzechami i lukrem – dużo nosowej słodyczy. W smaku mamy sporo wytrawności. Mimo 11% ciała jest stosunkowo mało, co znacznie zwiększa pijalność. Foodpairing z ciasteczkiem serwowanym przez Sklepzpiwem dodatkowo podkreśla walory piwa.

ANAGRAM BOURBON BARREL AGED (Omnipollo) rozkłada na łopatki. Zdecydowanie najlepsze i najciekawsze piwo jakie piłem od ekipy Henoka Fentie. Nuty sernika (niemal tak dobrego jak mój i w połowie tak dobrego jak mojej mamy) idealnie mieszają się z konfiturą jagodową. Dalej czekolada, trochę suszonych owoców, pralinowego musu. Całość wieńczy smukła, waniliowa beczka. Godne zakończenie festiwalowego podsumowania.

Co poza degustacjami? Trochę się działo… Przed halą Łuczniczka czekały Foodtrucki, a w hali trwały prelekcje. Sam też miałem okazję powiedzieć parę słów na temat BeerOff Challenge i walki z FAS. Nie byłoby to możliwe, gdyby nie uprzejmość Bartka z Małe Piwko Blog, któremu serdecznie dziękuję. Poza tym, tradycyjnie wziąłem udział w konkursie wiedzy, tym razem kooperując z Piwnym Skrybą. Stanęliśmy na najniższym stopniu podium.

Bardzo dobrze się bawiłem. W szczególności za gościnę dziękuję ekipie Sklepzpiwem – teraz już na pewno wybiorę się na piwne polowanie na Wybrzeże. Dziękuję też drużynom wszystkich browarów, piwowarom i barmanom, blogerom, z którymi wymieniłem setki zdań na temat kondycji polskiego kraftu. Pozostaje czekać na kolejną, wiosenną edycję festiwalu Beergoszcz – w międzyczasie czeka mnie trochę podróży po innych eventach w Polsce. Jednak obecność rzemieślniczej imprezy pod samym nosem zawsze będzie dla mnie szczególna.