Notice: Function _load_textdomain_just_in_time was called incorrectly. Translation loading for the cookie-law-info domain was triggered too early. This is usually an indicator for some code in the plugin or theme running too early. Translations should be loaded at the init action or later. Please see Debugging in WordPress for more information. (This message was added in version 6.7.0.) in /home/pxgribz/www/wp-includes/functions.php on line 6121

Notice: Function _load_textdomain_just_in_time was called incorrectly. Translation loading for the instagram-feed domain was triggered too early. This is usually an indicator for some code in the plugin or theme running too early. Translations should be loaded at the init action or later. Please see Debugging in WordPress for more information. (This message was added in version 6.7.0.) in /home/pxgribz/www/wp-includes/functions.php on line 6121
Bavaria za złotówkę, czyli piwa z outletu - Chmielokracja

Bavaria za złotówkę, czyli piwa z outletu

Dziś o piwach spotkanych w nietypowym miejscu. I nie mam tu na myśli kraftów obecnych w osiedlowych sklepach czy na odpustowych kramikach. Mowa o słynnych, bezalkoholowych produktach spod marki Bavaria, które trafiłem w sklepie w stylu wszystko za grosze*. Rozgrzane od padającego słońca, opisane jako napój energetyczny i pozbawione daty ważności – brzmi jak przepis na katastrofę. W takim wypadku nie mogłem ich nie spróbować.

Na wstępie muszę zaznaczyć, że nigdy do entuzjastów bezalkoholowych trunków rodem z Holandii nie należałem. Piłem je kilka razy, zarówno w opcji klasycznej, jak i wariacji z nutą jabłka. Zawsze jednak czułem w nich coś na kształt celulozy, która moim zdaniem często towarzyszy piwom całkiem bez alkoholu. Nie utożsamiam jej jednak z kultowym mokrym kartonem, według mnie nie pochodzi to od utlenienia.  To raczej kartka ze ściągą połknięta na moment przed interwencją nauczyciela**. Wszystkie próbowane wersje były jednak butelkowane, nigdy nie sięgnąłem po puszki, z którymi tu mam do czynienia. Jak więc wypadły Bavaria Original i Bavaria Wit?

Nazwa: Bavaria Original 0.0%
Browar: Bavaria Brouwerij
Styl: Lager Bezalkoholowy
Alkohol: 0% obj.

Skład: woda mineralna; jęczmień, pszenica; chmiel


Temperatura degustacji: 6°C
Kolor: złoty, piwo idealnie klarowne.
Piana: drobnopęcherzykowa, szybko opada do cienkiej warstewki i mocno oblepia szkło.
Aromat: bardzo wyraźny, dominujący jasny, lipowy miód – wyraźna oznaka utlenionego piwa. Delikatnie wyczuwalna jest także nuta mokrego zboża. Przy większym ogrzaniu pojawia się znaczna metaliczność.
Smak: praktycznie czysty roztwór jasnego miodu, do tego nuta, którą określam jako podpiwkową, delikatnie obecna kukurydza i odrobina zboża.
Goryczka: niemal nieobecna, jak to w przypadku koncernowych lagerów, choć piwo ma nieco tępy posmak. Dochodzi do tego lekka metaliczna cierpkość.
Całość: bardzo słodka, jednowymiarowa i nazbyt pusta, jednak lepsza od kilku komercyjnych propozycji w tym segmencie. Myślałem, że będzie gorzej. 3,5/10

Nazwa: Bavaria Wit 0.0%
Browar: Bavaria Brouwerij
Styl: Witbier Bezalkoholowy
Alkohol: 0% obj.

Skład: woda mineralna; jęczmień, pszenica; chmiel, ekstrakt z akacji


Temperatura degustacji: 5°C
Kolor: mydlano – słomkowy, piwo mętne.
Piana: drobnopęcherzykowa, szybko opada i oblepia szkło.
Aromat: przede wszystkim sztuczny aromat bananowy. Dokładnie taki, jaki kojarzyć można z piankami o smaku banana, czy rozmaitymi oranżadkami. Z resztą, nuta kolorowej oranżady alias gumy/lodów tutti frutti jest tutaj równie wyraźna. Szkoda, że tak ewidentnie kojarzy się to z syntetykami – nawet nuty estrowe, pochodzące od weizenowych drożdży są zupełnie inne. Tu wygląda to tak, jakby ktoś próbował je sztucznie podrobić. Zwłaszcza, że to nie hefeweizen a witbier. Kolendry brak.
Smak: również syntetyczne banany, guma wieloowocowa dla dzieci, sztuczne brzoskwinie (niczym z proszkowej oranżady). W tle lekkie, jasne zboże.
Goryczka: no nie żartujmy.
Całość: potwornie słodka, wręcz ulepkowa, mdława. Ani to witbier, ani to weizen, ani radler. Przynajmniej nie jest zepsute. 2/10

Skoro w składzie nie wymieniono ani skórki pomarańczy, ani kolendry, można wnioskować że ich nie ma. Ale co z tajemniczym ekstraktem z akacji? Jedyny spożywczy ekstrakt tego typu jaki znam to guma arabska, którą w piwie stosuje się sporadycznie. Pojawia się zwykle w różnych oszukanych browarowych wypustach, stabilizując pianę i nadając piwu mętność. Nie zdziwię się, jeśli i tu miała taką rolę – w końcu to spore pójście na łatwiznę. Co więc z aromatami? Obstawiam, że są identyczne z naturalnymi lub całkowicie syntetyczne i ze sztuką piwowarską nie mają wiele wspólnego.


O etykietach nie ma co pisać – to klasyczny wzór, używany zarówno na butelkach jak i puszkach holenderskiego browaru. Brak informacji o ekstrakcie czy szerszym składzie, a ponieważ to wersja z importu, wszystkie napisy są w rodzimym języku producenta. Razi brak daty ważności, mimo zapowiedzi na puszkach, oznaczenie nigdzie się nie pojawia. Nie wygląda na to, że było starte czy usunięte w inny sposób. Sądzę, że wcale nie zostało nabite.

Podsumowując, spodziewałem się katastrofy, a dostałem po prostu dwa średnie piwa bezalkoholowe. Jedno utlenione, drugie niepijalne przez swój charakter. I raczej z własnej woli po nie nie sięgnę, nawet gdyby czekały w normalnym sklepie, a nie przemysłowym odpowiedniku lumpeksu.  Czy więc Bavaria warta jest swojej outletowej ceny? Pewnie tak, choć wolę oszczędzić i kupić 1 na 100 Kormorana, czy nawet porządny kwas chlebowy. Póki jeszcze trwa lato, będą jak znalazł.


*Zaskakujące, jak wiele markowych i rzadkich szkieł czy piwowarskich gadżetów można trafić w tego typu miejscach. Takie kraftowe diggin’ in the crates