Posted on 25 listopada, 2017
Poznańskie Targi Piwne 2017 – zeszyt degustacyjny
Oczywistością jest, że kraftowe festiwale to kraina piwem i żarciem z foodtrucków płynąca. Poznańskie Targi Piwne 2017 także spełniły tę prawidłowość. Dużo dobrych napitków i pełno smacznego jedzenia – zdecydowanie było w czym wybierać. Ze szczątkowych notatek i zdjęć z ręki skleiłem wpis. Oto kompendium degustacyjne PTP – z wszystkimi zachwytami i raczej bez rozczarowań.
W tym roku zdecydowałem się zabrać z domu WhiskyGlass z Krosna, o pojemności około 100ml. Dobra decyzja – nareszcie wiele browarów zdecydowało się na mniejsze pojemności. Patrząc na kaliber wielu piw, było to bardzo słuszne. Praktycznie żadnej produkcji nie wypiłem więcej niż 0,2 litra.
The Blogger 2017 (Brokreacja & Blogerzy): nie mogę zacząć inaczej, niż piwem, dla którego w dużej mierze przyjechałem na Poznańskie Targi Piwne. Piwem zdecydowanie zaskakującym i zdecydowanie nie dla każdego. Połączenie ostrego, gryzącego wręcz torfu z lepką słodowością, uzupełniane jest przez umiarkowaną, kakaową słodycz. W całości znika nieco kiwi, ale majaczy w tle, z lekką nutą kwaskową. Pojawia się też lekki tytoń, marcepanowo – kokosowe praliny. Wszystko kontruje sól w posmaku. Zdaję sobie sprawę, że nie każdemu może to smakować. Mi pasuje, a jeśli na myśl o wolnej amerykance w piwie dostajecie dreszczy podniecenia, Tobie również może pasować. Gdzieś u konkurencji wyczytałem, że to piwo dla amatorów srania na klatę. Cóż, lepiej mieć kupę na torsie, niż nasrane we łbie.
XD (Piwowarownia): kolejna z najbardziej wyczekiwanych pozycji na Targach. Piwo uwarzone we współpracy z grupą Jak będzie w piwie Jepiwka, autorstwa zwycięzcy wewnętrznego konkursu, Jana Waloszczyka. Sporo tu torfu, czekolady, kawy, nieco wanilii – co w połączeniu przywodzi na myśl pokręcone, delikatnie dawkowane słodycze. Przyjemna paloność. Bardzo dobry balans, bogaty profil.
Gryf Pomorski (Bytów): ta wypadkowa RISa i braggota od kilkunastu dni ogłaszana jest w wielu rejonach piwem roku. Jestem w stanie zrozumieć te opinie. Sporo suszonych owoców, bakalii, melasy, daktyli, rodzynek. Zauważalna czekolada, śliwki. Wyraźny miód gryczany – nieco drapiący, ziemisty. Duża słodycz, ale całość pyszna. Złożone, szlachetne.
Miłosław Borowikowe (Fortuna): tutaj także dużo miodu gryczanego w smaku i aromacie. Grzyby delikatne, zostają na języku po przełknięciu. Poza tym solidny brown, choć nie wszystkim zasmakował.
Marty (Brodacz): trójmiejski browar po raz kolejny zaskoczył in plus. Old style IPA przynosi to, czego można się spodziewać. Wysoka chmielowość z konkretną, przyjemną goryczką. Do powtórzenia – mało ostatnio takich interpretacji. Edward, milk stout, też niczego sobie, również warty spróbowania. Serce mi rośnie, gdy patrzę w którą stronę Brodacz zmierza. Nie wiem, czy zahaczył o Canossę, ale z pewnością dotarł do porządnej dzielnicy.
IIPPAA (Browar Pinta, Pinta Miesiąca na listopad): znowu dobre piwo. Chmielowość z tropikami (papają, mango), żywicą czy mandarynkami. Karmelu jak na lekarstwo, co bardzo mnie cieszy. O oczko mniej konkretne od brodaczowego konkurenta. Dla staroszkolnych fanów West Coast IPA będzie świetne, zwłaszcza biorąc pod uwagę dużą pijalność. Inna premiera, czyli Grape Ale, wydała mi się nieco płaska. Poprawna, ale nic ponad to. Może sprawdzę jeszcze raz, w butelce.
ART #13 Pumpkin and Bread Ale (Stu Mostów & Pinta): dyniowa kooperacja wypada raczej standardowo. Spora chlebowość, tostowość. Wiele nut przyprawowych, także korzennych. Skrobiowa dyniowość obecna. Wyczułem także estry. W porządku, na jesień będzie pasować.
Citrus Strong (Smykan): cydr, powstały z wymrażanego soku, z dodatkiem cytrusowego zestu oraz chmielu Citra. Kapitalny miks. Rześkie, bardzo cytrusowe, olejkowe. Sporo skórki, obecna chmielowość. Nuty jabłkowe, jabłecznikowe. Perfekcyjne na rozpoczęcie dnia festiwalowego i jako aperitif.
Weizen (Brovaria): musiałem spróbować złotego medalisty KPR. I się nie zawiodłem. Odpowiedni przedstawiciel stylu. Wad nie stwierdzam. Myślę, że nagroda zasłużona. Jako miłośnik pszeniczniaków jestem usatysfakcjonowany.
Blackcyl Special Edition (Trzech Kumpli): poezja cytrusowości. Jeszcze bardziej aromatyczna i owocowa wersja zwykłego Blackcyla. Mnóstwo limonek, cytryn. Znakomite. Oby weszło do regularnej sprzedaży. Mogłem zakupić butelkę na miejscu, żałuję.
אובך (Haze/Mgła)(Golem): niby NEIPA, ale z goryczkowym twistem. Dosłownie bomba chmielowa. P O T Ę Ż N A owocowość, z tropikami i cytrusami na czele. Soczyste, słodkie w zapachu, ale wytrawne w smaku. Mocna, ostra, ale krótka goryczka. Smakowało, a jakże.
Gehenna Laphroaig BA (Golem): wreszcie udało mi się spróbować wersji leżakowanej w beczce. Mnóstwo tu torfu, kabli, lizolu. Pod nim czekolada, ciemne zboże, paloność. Warto było, udanie podkręcona podstawka.
Buzdygan Rozkoszy (Harpagan): najlepsze piwo festiwalu i jedno z najlepszych polskich piw tego roku. Mnóstwo kokosa, niczym Bounty w gorzkiej czekoladzie. Praliny, melasa, kawa, krem czekoladowy, lekki pumpernikiel. Niesamowicie gładkie, kremowe. Słodkie, co zrozumiałe. Klasa światowa. Zaczajam się na butelki, które pojawią się niebawem. Czapki z głów.
Mroczny Organista (Harpagan): klasyczna BIPA – delikatny słonecznik, sporo owoców cytrusowych i żywicy. Paloność minimalna, nuty chmielowe dominują. Próbowałem także innych pozycji Harpagana – Kuracja Szamana to porządne grodziskie, a Platonator jest odpowiednio kwaśny i odpowiednio porzeczkowy.
Imperialna Kara Mustafy (Kazimierz): duuuużo mocniejsza wersja tego lekkiego milk stoutu, który bardzo zasmakował mi we Wrocławiu. Pyszota – jest wręcz identyczna w smaku z dwufazową czekoladą kawową z pewnego niemieckiego marketu. Kolejny festiwalowy faworyt.
Jedzenie. Przez trzy dni targów posilałem się kilkakrotnie i zawsze były to celne strzały. Burger z wędzonym prosiakiem z PigInFog – sycący, intensywnie mięsny. Bekon na swoim miejscu, dodatki odpowiednie. Redneck z Up In Smoke BBQ (na zdjęciu powyżej) – poezja. Olbrzymia dawka mięsa, świetnie doprawiona i skomponowana. Kanapka z bydgoskiego Cubanosa to dobrze znana mi kompozycja, jak zwykle nie zawiodła. Czekoladowy sernik z Yes Ser? Tak dobry jak ten z Guinnessem, który jadłem rok wcześniej. Dla samych tych serniczków jestem gotów wracać na Poznańskie Targi Piwne.
Jeszcze jednym, nietypowym zaskoczeniem, stało się stoisko sklepu dla piwowarów domowych, firmy Marxam z Krakowa. To dość nowy gracz, nie miałem dotąd okazji zapoznać się z ich ofertą. A jest w czym wybierać – moją uwagę przykuły naturalne aromaty do piwa. Nie tylko chmielowe, jak choćby z Citry, ale nawet wędzone. Sprawdziłem, działają – dużo lepiej, niż testowany niegdyś przeze mnie BrewFerm. Będę musiał zakupić je kiedyś do testów polowych. Duch kraft drży z przerażenia.
Słowem podsumowania – albo dobrze kierowałem się intuicją, albo mam szczęście. Nie trafiłem na piwa słabe, a większości wad doświadczyłem na kursie sensorycznym, nie na hali głównej. Chciałbym częściej wychodzić z festiwali, z tak spełnionymi oczekiwaniami. Parę pozycji powtórzę z nieukrywaną chęcią.
Jakieś stare to logo Jepiwki, no ja nie wiem…
Cubanos w wydaniu pikantnym.
Lime Gose z Westbrooka – smakuje jak mix piwa ze Spritem. I to daje radę.
PigInSmoke, oczywiście z bekonem
Kingpinowe skarpety – chyba skuszę się następnym razem
Yes Ser – Lepszy niż mój i prawie tak dobry jak mojej mamy
Stoisko Marxam, nawet beczkę przywieźli