Posted on 31 października, 2017
AleBrowar: Naked Mummy 2017
Piwa dyniowe zawsze wzbudzają ożywioną dyskusję. Jedni je uwielbiają, drudzy nienawidzą, jeszcze inni (jak ja) lubią od czasu do czasu wypić jakąś ciekawą interpretację. W tym roku sięgnąłem po dość klasyczne pumpkin ale w postaci Naked Mummy z AleBrowaru. Kiedy próbowałem ją pierwszy raz, na początku kraftowej drogi, bardzo mi smakowała. Czy warto było powrócić do niej po latach?
Nazwa: Naked Mummy
Browar: AleBrowar
Styl: Pumpkin Ale
Ekstrakt: 16% wag.
Alkohol: 6,2% obj.
Skład: woda; słody – pale ale, pszeniczny, wiedeński, Caraamber, Carapils; chmiele – Willamette, Cascade, Palisade; przyprawy – cynamon, wanilia, gałka muszkatołowa, imbir, ziele angielskie; drożdże Safale US-05; dynia
Opis: Jak to się zwykło mówić między nami mumiami – człowiek nie bandaż, powinien się rozwijać. Dlatego nie bój się eksperymentów i spróbuj wyjątkowego połączenia piwa z dynią. Obiecuję, że to doświadczenie nie zmieni się w horror
Temperatura degustacji: 11°C
Kolor: miedziany, piwo klarowne
Piana: średnia, lekko oblepia szkło
Aromat: korzenny, przyprawowy. Lekkie ziele angielskie, wyczuwalna gałka muszkatołowa, cynamon. Obecna słodowość, z przyjemnym karmelem. Nieco świeżości, być może od imbiru, także owocowej – czy to tarta dynia, czy wpływ chmielu?
Smak: duża ilość przypraw – muszkat, ziele, imbir. Słodowe nuty – tostowość, miły karmel. Lekka estrowość i owocowa rześkość
Goryczka: przyprawowa, umiarkowana
Całość: zaskakująco wytrawna. Nie zalepia, nie zakleja. Przyjemne do wypicia i dobrze ukazujące profil stylu 7,5/10
Etykieta: niewiele zmieniła się od czasów pierwszej Naked Mummy, tej z krawatką. Bohaterka wciąż wygląda tak samo, z uroczym tatuażem i kilkoma makabrycznymi elementami. Nadal przyciąga wzrok, podobnie jak wyraziste pomarańczowe tło. Skład, opis i piktogramy to standard w produkcjach AleBrowaru. Kapsel oczywiście firmowy.
Choć ciężko porównać mi obecną wersję z pierwszą Naked Mummy, bardzo cieszy mnie powrót do tego piwa. Miałem ochotę na zbalansowane i nieprzesłodzone dyniowe ale. I właśnie takie dostałem. Wyraźnie przyprawowe, aromatyczne, dość wytrawne. Jak widać, nie było się czego bać. Następne spotkanie? Pewnie za rok. Sezon dyniowy uważam za otwarty – warzywa czekają na mnie w kuchni, najwyższa pora zrobić z nimi coś ciekawego.
OCENA
7,5/10
PODSUMOWANIE
Are you my Mummy?