Najgorsze Polskie Piwa: Bojan Zombiak

Złe piwa można podzielić na kilka rodzajów. Te z dobrym, lub poprawnym pomysłem, tylko źle zrobione, przetworzone czy przechowywane. Te z kiepskim pomysłem, choć zrobione poprawnie, to z problemem u podstaw. Jest też trzecia grupa. Piw nie tylko fatalnie wymyślonych, ale i beznadziejnie zrobionych. Do tego grona należy dzisiejszy antybohater, Bojan Zombiak, który nie tylko jest najgorszą produkcją roku, ale jednym z Najgorszych Polskich Piw w historii. I fakt, że to zbrodnia nie małego, zagubionego producenta, a dużego i uznanego producenta, tylko pogarsza sytuację. Jak inaczej zakończyć ciężki i paskudny dla wielu z Was rok, jak nie w ten sposób?

Bojan od pewnego czasu głośno puka do drzwi z napisem „pastry”, ale robi to po swojemu, w nieco bardziej staromodny, koncernowy sposób niż browary czysto rzemieślnicze. Niemniej, sporo dostajemy z browaru deserowych, słodkich piw o różnorakim profilu – od owocowego mango po esencję marcińskiego rogala. Zombiak wyróżnia się na tym polu, jako interpretacja popularnego na całym świecie drinka. Osobiście niestety nigdy nie piłem, choć miksologię znam przynajmniej pobieżnie. W każdym razie, ciężko uwierzyć by oryginał był równie okropny, co testowane piwo. Choć, na papierze wygląda jak coś, co w piwnej interpretacji nie ma dużych szans powodzenia.

Bojan Zombiak 02

Raz, że cechą bazowego napitku jest duża moc, a stawianie tego w piwowarstwie za punkt wyjściowy rzadko kiedy okazuje się dobrym wyborem. Dwa, składowe koktajlu trzeba umieć pokazać piwnym językiem. Za podstawę robi zazwyczaj rum, ostro zaprawiony sokami cytrusowymi, ananasem i przyprawami. Ma być mocno, ciężko ale orzeźwiająco i słodko zarazem. Chwała (a może biada) temu, kto dobrze przełoży to na piwo. Bojanowo się nie udało.

Zombiak Bojan

Co więc nie gra? No to, że zapach odrzuca niczym niskobudżetowe produkcje o Zombie. Pierwsze co uderza w nosie to alkohol. Ale taki rozpuszczalnikowy, fuzlowy, ostry, jak płyn do dezynfekcji. Dalej sztuczny aromat lukru, taki erzacowy. Nad tym ta chemiczna nuta tanich podróbek Desperadosa, aka tequila. I na domiar złego daje popielniczką, czy też zgaszonymi kiepami – nie wiem co to może być. Gdzieś przebija się syropowy ananas. W smaku równie źle, także czuć sztuczny lukier, rozpuszczalnik, coś na kształt owocowego płynu do podłóg. W dodatku całość jest ciężka, muląca, jak utleniona triple IPA.-10/-10

Ciężko uwierzyć, że ktoś spróbował produktu gotowego i powiedział „to jest ok”. Prędzej spodziewam się podejścia „no trudno, sprzedawaj”. Dawno nie musiałem zmuszać się do wypicia choć łyczka czegoś – tu nadmiar negatywnych wrażeń jest na tyle duży, że każdy EDI wydawałby się przy Bojanie Zombiak mocno zwietrzały. Wstyd, że duży uznany browar wypuścił takie (bez przeproszenia) gówno, które bez dwóch zdań zasługuje na porównanie do bezmyślnych, rozkładających się zwłok kierowanych jedynie pierwotnym instynktem. Jakkolwiek bym się nie starał, to najbardziej trafna metafora. O etykiecie z kolei powiem tyle – slogan wiodący bawi podwójnie, a jej największą zaletą jest łatwość odklejenia z butelki.

Jeśli dobrze pamiętam, zapłaciłem za Zombie 7.99. Czyli dokładnie 8zł za dużo. Wypuszczenie tego przez Bojana to prawdziwa zbrodnia i naplucie na każdego konsumenta w Polsce. A każdy, kto powie że mu to smakuje po prostu kłamie. I próbuje oszukać albo innych albo siebie. Zgodnie z utartą legendą, Zombie wychodzą na polowanie szukając ludzkich mózgów. Twórcy tego piwa mogliby się przy nich czuć nadzwyczaj bezpiecznie.

PS: Szczęśliwego Nowego Roku! Oby piwa w 2022 były jak Bojan Porter, a nie Bojan Zombiak


Polub i obserwuj nas w social media!
Facebook | Instagram