Rowing Jack w Lidlu. AleBrowar na nieznanych wodach

Rowing Jack z AleBrowaru jest pozycją, którą darzę szczególnym sentymentem. Jego pierwsza warka była moim pierwszym kraftem. To on zaskoczył mnie i zachęcił do poznania piwa rzemieślniczego. Dziś, po ponad pięciu latach od premiery, pojawiło się w sieci Lidl, rozpoczynając ofensywę browaru na ten segment rynku. Postanowiłem sprawdzić jego formę i zastanowić się, czy rzemiosło w dyskoncie to dobry kierunek.

Rowing Jack

W Internecie pojawia się sporo głosów krytykujących poczynania AleBrowaru. Z jednej strony niezadowoleni klienci, bojący się utraty ekskluzywności(sic!) piwa, z drugiej zaniepokojeni sprzedawcy detaliczni. I jak rozgoryczenie drugiej grupy jestem jeszcze w stanie zrozumieć, to oburzenia beergeeków nawet nie zmierzam. Jak wspomniał w ostatnim felietonie Jerry, browar chce na piwie zarabiać i poszerzać wpływy – a ekspansja do dyskontów to idealny krok. Ważny dla całego kraftu – do tej pory w masowej sprzedaży piwa pojawiały się w hipermarketach i sieciowych hurtowniach. Patrząc, jak wiele sklepów (a co za tym idzie klientów) ma Lidl oraz jaki to segment handlu, dostrzegam sporo pozytywów. Po pierwsze: wspomniany zasięg. Po drugie, dyskonty mogą sobie pozwolić na niską marżę, co przełoży się na atrakcyjną cenę dla nowych klientów. Po trzecie – nie obawiam się tutaj terminowania towaru lub jego złego przechowywania. W Lidlu artykuły zwykle sprzedają się szybko, w przeciwieństwie do hipermarketów, które często trzymają piwa pod termin i to w złych warunkach.

Samo piwo jest pyszne. Dawno nie trafiłem na tak udaną warkę Wioślarza. Karmel, który obecny był w wielu edycjach, tym razem pojawia się w znikomych ilościach. Mamy za to dużą dawkę owoców tropikalnych. Mango, papaje – lekko kandyzowane, słodkawe, soczyste. Do tego dochodzą cytrusy z flagowym grapefruitem na czele. Pojawia się również chmielowa żywica. Dochodzi do tego przyjemnaą słodowość. Dość słodki profil piwa udanie kontrowany jest konkretną i niezalegającą goryczką, kojarzącą się z albedo. Być może tak właśnie smakowałby mój pierwszy Rowing Jack, gdyby odtworzono go 1:1. Jeśli tak ma smakować piwo, by zainteresować kogoś kraftem – proszę bardzo!

RJa kupiłem w drugi dzień promocji. Wówczas wziąłem go z niemal pustego już kartonu. Dzień później praktycznie opróżnione było kolejne pudło. Dobrze wiedzieć, że piwo sprzedaje się nieźle. Sam browar też wydaje się być zadowolony i planuje kolejne kroki. Następnym lidlowym debiutantem będzie Be Like Mitch, a kolejnych piw doczekamy się we wrześniu. Trzymam kciuki, by to wszystko szło tak dobrze jak dotychczas. Elitarność można budować dystrybucją czy opakowaniem, ale najważniejsza jest zawartość butelki. Rowing Jack wybronił się wzorowo. Oby jego smak pozostał elitarny. Bez względu na miejsce dystrybucji.